niedziela, 21 grudnia 2014

#strefa filmu: Interstellar





Interstellar to wspaniały, solidnie zrobiony film science fiction. Oglądając go czułam się jakbym była w tamtym świecie. Tutaj daje już ogromny plus – przy niewielu filmach mogę się tak poczuć. Po wyjściu z kina nie mogłam o nim zapomnieć, zresztą cały czas słucham soundtracku Hansa Zimmera i chyba przestanę jak już będzie mi wychodzić uszami :D
Film Nolana opowiada – najprościej to ujmując – o misji znalezienia planety która mogłaby zastąpić Ziemię. Nie będę opisywać wydarzeń po kolei,  bo nie takie moje zadanie – ja po prostu napiszę dlaczego uważam ten film jako jeden z najlepszym które kiedykolwiek obejrzałam, a obejrzałam bardzo dużo arcydzieł.
Nie spodziewałam się niczego. Z reguły jestem w stanie przewidzieć co się zaraz wydarzy podczas akcji, a tutaj – zero. Ta wrodzona cecha ‘medium scenarzysty’ bardzo przeszkadza, a w tym przypadku udało się ją ujarzmić, czym byłam bardzo zaskoczona.
Jestem pod wrażeniem wyobraźnią Nolana. Dla mnie jest to aż niesamowite -   film trwał 3 godziny, przez ani ułamek sekundy się nie nudziłam, wręcz przeciwnie – czułam się ‘pod wpływem’. W pewnych momentach powstrzymywałam się nawet od krzyczenia, czy płakania.

Tunel czasoprzestrzenny, teoria względności, piąty wymiar – to wszystko znajdziemy w Interstellarze. Efekty specjalne są zrobione tak jak trzeba, a nawet lepiej. Gdy Cooper, jeden z głownych bohaterów, wpada do czarnej dziury, a potem do piątego wymiaru… No, wygląda to niesamowicie. Tak, bo cały film jest idealny pod względem technicznym – wygląd odwiedzanych planet, gigantyczne fale na pierwszej, druga cała w zamrożonych skałach (nienawidze zimna, ale jeśli gdzies na Świecie jest podobne miejsce, to chętnie odwiedzę, dla względów estetycznych). Wizja tunelu czasoprzestrzennego, całej podróży we
Wszechświecie zapiera dech w piersiach. 



Wielki plus daje też za ‘skromność’  filmu. Mam na mysli to, że wszystkiego było tyle ile trzeba. Nie było gadek – szmatek, aktorów też nie wiele (jak na te czasy, kiedy w większośći kręci się filmy komercyjne ku uciesze mało wymagającej publiczności), wszystko było spójne.
Osobiście uważam, iż są to jedne z najlepiej spędzonych filmowych 3 godzin w moim życiu. Ja po prostu zachwyciłam się światem w Interstellarze, tym, jakie emocje czułam, oglądając go. Jednocześnie po filmie łapały mnie niesamowite rozkminy, chcę wiedzieć więcej o Wszechświecie. Jak działa czarna dziura? Czy jest piąty wymiar? Czy da się cofnąć czas? Co jest z tą grawitacją?
Naprawdę polecam Wam obejrzeć ten film. Nienawidzę spoilerów, więc w tym poście nie pisałam dużo o fabule. Aczkolwiek w innych niestety będę Wam trochę psuć życie – no sory, to trudne wyrażać opinię o czymś, tak naprawdę nie pisząc o nim wiele.
Daje ocenę i idę dalej słuchać soundtracku Zimmera, bo już zatęskniłam. A Wy marsz do kina, lub do Empiku czy innej księgarni po DVD – gwarantuje że nie pożałujecie.

Interstellar

  • Reżyseria: Chrisopher Nolan 
  • Stopień iluminacji: 10/10 (dałabym z 15 ale złamałabym swoje własne reguły ;D)

 


2 komentarze:

  1. Najlepszy film tego roku! Z moim ukochanym Matthew!
    Miaąłm ogromne rozkminy z bratem wychodząc z tego filmu i wiem, że obejrzę go jeszcze nie raz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam na nim w kinie i zakochałam się :)

    OdpowiedzUsuń